Po pierwsze, My Musical. Ok, co prawda nie jest to rasowa scrubsowa fantazja wygenerowana przez rozhulany umysł JD, a jedna wielka halucynacja pacjentki, ale hej, spełnia wszystkie kryteria i spośród wszystkich odcinków-fantazji zajmuje pierwsze miejsce w owczym sercu. Dwadzieścia minut świetnej zabawy ze słodko-gorzkim finałem, esencja Scrubs. No i, no wiecie, piosenka o kupce.
Po drugie, fantazje/halucynacje JD i doktora Coxa przewijające się w wątku Bena. Nie będę się rozpisywać i siać spoilerów, powiem tylko, że kombos My Occurrence/My Hero & My Screw Up/My Tormented Mentor w nieco ponad godzinę podbije wasze serca. A jeśli nie, znaczy, że serca nie macie. Ani duszy ;)
Po trzecie, Elaine, bo to naprawdę piękna scena, nawet jeśli po wydarciu z kontekstu wydaje się kiczowata i przesadzona.
I po czwarte, garść półminutowych scen, które oglądałam więcej razy, niż wypada się przyznawać, i które nie potrzebują żadnego innego komentarza.
No i sam finał. Finał był idealny.