2/10/2014

The Walking Dead 4x09 || After

Caaarl, that kills people!

!SPOILERY!

Fail!Carl is now a thing. Carlowi zawsze wychodziło głównie bokiem - powiecie. I będzie w tym trochę racji, lista jego przewin jest długa i barwna. Ale w porównaniu z dzisiejszym festynem blamażu i porażki pośrednie wypatroszenie Dale'a to pikuś. Duch skeczu z lamami już zawsze będzie czuwał nad fandomem TWD. Nic to. Dochodzę do wniosku, że fail!Carl to mój ulubiony Carl. Już zaczęłam się martwić, że wskoczy z powrotem w rolę nieznośnego, irytującego dzieciaka, tymczasem okazał się zupełnie znośnym, wręcz ujmującym irytującym dzieciakiem. Bo w sumie cały ten wątek miał nam przypomnieć, że Carl to wbrew wszystkiemu dziecko. Pewnie, wspomnienie Shane'a było celnie wbitą szpilą, a w scenie, w której Carl wypomina ojcu, że zawiódł całą grupę aż się chciało trzepnąć w ten głupi łeb i powrócić do starego, dobrego hejtu. Ale z drugiej strony, cały ten monolog był naprawdę poruszający, z całym tym ładunkiem angstu i desperacji, "jesteś moim tatą, masz mnie chronić!". I jestem naprawdę zadowolona z finału epizodu, zaczynałam się martwić, że ta świetna relacja zbudowana w pierwszej połowie sezonu legła w gruzach, a jest to jeden z najmocniejszych punktów tej serii.

Chandler Riggs będzie gwiazdą tegorocznych walentynkowych memów.
Poza tym fail!Carl jest taki śmiechowy, sasasa, zombie-pile! :D

Nie kupuję za to tych pielgrzymek z zombiakami, bezsens tych scen razi po oczach. Cóż z tego, że Michonne prowadzi dwa trupy na sznurku? O ile nie turlała się z nimi po trawniku niewiele jej to daje, nie maskuje to jej własnego zapachu. Nie chcę być upierdliwa, ale halo, scena z pierwszego sezonu, kiedy Rick i Glenn wędrują ulicami okręceni jelitami a kiedy tylko spadają pierwsze krople deszczu i zmywają z nich smród cały kamuflaż szlag trafia? Scena z poprzedniego sezonu, kiedy Michonne po raz pierwszy pojawia się w więzieniu przesiąknięta krwią trupa, a tak czy siak ściąga na siebie uwagę umarlaków? Konsekwencja!

I wow, Michonne zaszalała z kataną. Cytując wieszcza, let the bodies hit the floor, let the bodies hit the floor, let the bodies hit the floooROAR :3

Sen/flashback Michonne. Znowu zwątpiłam. Ok, możemy przyjąć, że Michonne zasłużyła na jakieś tam backstory, bo dołączyła do grupy najpóźniej i wciąż pozostaje najbardziej tajemniczą postacią. W tym przypadku ta malutka sekwencja z koszmarem ma sens. Mam tylko nadzieję, że to pojedynczy skok w bok i twórcy będą trzymać się oryginalnego zamysłu Kirkmana. Bo nie mogę oprzeć się wrażeniu, na dłuższą metę wszelkie flashbacki skończyłyby pełniąc niewdzięczną rolę fillera.

A propos fillerów - jestem jeszcze bardziej wkurzona na Lilly Jakjejtam, która zafundowała Gbernatorowi kulkę w łeb, podczas gdy głowa Hershela turlała się po trawie.

A propos zupełnie niczego - jeszcze miesiąc temu nie łapałam kompletnie o co chodzi z lamentem "spalili Mamę McCall! ;_;". Już wiem. Damn, spalili Mamę McCall! ;_;

Odcinek w skrócie błyskawicznym.