1/04/2012

Jakby podsumowanie.


Wraz z nowym rokiem nadszedł czas list i podsumowań wszelakich. I miałam nawet zamiar jakieś małe podsumowanie zrobić, ale że ostatnimi czasy jestem wybitnie nieproduktywną osóbką niespecjalnie jest co sumować. Zresztą jeśli w wyniku podsumowania otrzymuje się różnicę - nie ma się czym chwalić, tylko czym prędzej zamieść sprawę pod dywan i płynąć do przodu. Tak, mnie też przeraża ilość "podsumowań" w tym akapicie.
Zamierzałam zrobić parę postanowień, ale ostatecznie również ten pomysł poszedł w odstawkę. Po latach prób i błędów jedyny wniosek jaki się nasuwa, to że z postanowieniami noworocznymi jest jak z lekturami: wpisanie na listę automatycznie wyklucza realizację. Trudno zresztą myśleć o wzniosłych bzdurach kiedy na głowie ma się tyle tych przyziemnych. Dlatego w tym roku Owca w końcu skupi się na priorytetach, a co dalej, wyjdzie w praniu.
A propos prania, Owca pragnie, korzystając z okazji, wyrazić głębokie ubolewanie z powodu dwóch białych obrusów, które poniosły klęskę w starciu z czerwonym winem. Oczywiście nadal trzymam kciuki, ale gdzie wybielacz poległ tam i kciuki nie pomogą.
Co prawda jak co roku straciłam kolejną porcję wiary w ludzi, za to Nowy Rok udało mi się przywitać w towarzystwie najlepszym z możliwych, za co ślicznie dziękuję - musimy koniecznie powtórzyć bounce'owanie (?) w rytm przebojów z... no, mniejsza skąd, czasem lepiej przemilczeć ;) W ostatecznym rozrachunku dochodzę też do wniosku, że jednak udawałam trzeźwą, będąc pijaną niż na odwrót - w końcu poranny bilans pustych butelek mówi co innego niż lekko dziurawa pamięć.
Czego Owca nauczyła się w minionym roku? Że mieszanka sangrii i coli light to niewdzięczne połączenie, przynajmniej na etapie gdzie smak ma jeszcze znaczenie, ale decyzje nie są już tak logiczne, jakby się chciało. No i że gdybym miała spędzić kolejne dwie godziny w wyobraźni trzynastoletniego chłopca, ładnie by się to nie skończyło. Ale to już temat na zupełnie inny post. Czy jakieś głębsze przemyślenia? Niespecjalnie. Marazm, marazm, marazm. I makabra.
Sobie samej Owca życzy wybrnięcia z dołku w jakim od pewnego czasu siedzi - i btw - robi to z nieszczególnym wdziękiem. A Wam wszystkiego najlepszego, bo też oklepane słowa są... cóż, oklepane, a też czego innego można sobie życzyć.