Fragment grafiki The Haunter of the Dark by *PeteAmachree on deviantART |
Elizabeth chciała się odwrócić, ale nie mogła. Wreszcie zebrawszy wszelkie siły zdołała podnieść się z fotela i...
Blackstone to małe miasteczko położone w New Hampshire. I jak każde małe miasteczko - szczególnie to występujące w powieści grozy - może poszczycić się budynkiem o bardzo wątpliwej reputacji. W tym przypadku epicentrum ponurych wydarzeń jest górujące nad miastem domiszcze, niegdyś pełniące rolę zakładu dla obłąkanych. Mija wiele lat od zamknięcia ośrodka, kiedy zarząd miasta - z inicjatywy Billa McGuire'a - postanawia zastąpić niszczejący budynek nowym centrum handlowym. W tym samym czasie McGuire'owie otrzymują anonimowy podarek: tytułową lalkę. Niepozorny przedmiot szybko przyczynia się do wprowadzenia zamętu w spokojne życie rodzinne Billa.
Po przeczytaniu kilku recenzji wiszących w sieci pierwsze, co rzuciło mi się w oczy, to nieustanne zarzuty o małą objętość - powieść ma nieco ponad sto stron. I od razu trzeba sobie jedną sprawę wyjaśnić z bandą niedzielnych krytyków: wstępy się czyta, bo, generalnie, jeśli autor zamieszcza w książce coś poza treścią i podziękowaniami, chce coś czytelnikowi przekazać. Na przykład informację, że oto czytelnik ma w dłoni pierwszą część cyklu powieści w odcinkach. Uzbrojony w tę wiedzę osobnik może wtedy spokojnie przystąpić do lektury, bez konieczności czynienia uwag ocierających się o idiotyzm. Bo to trochę tak, jakby obejrzeć jeden odcinek serialu i narzekać, że nie dość, że trwa jedynie 40 minut, to na dodatek nie domyka wszystkich wątków ;)
No, Owca zrzuciła już cały ładunek jadu i złośliwości, teraz może brać się za pana Saula.
Przede wszystkim powieść pisana jest bardzo prostym językiem, bez żadnych ubarwień czy błyśnięć "giętkim piórem". Saul pisze konkretnie i zwięźle, właściwie jedyne opisy jakich uświadczymy tyczą się architektoniki - choć i tutaj szaleństwa nie ma. O ironio, autor poświęcił parę linijek na szybkie nakreślenie wyglądu postaci drugo- i trzecioplanowych, podczas gdy nie wspomniał nawet słowem o rodzinie McGuire'ów, wokół której skupia się cała historia. Między wierszami można wyłapać śladowe informacje, a o ile wiek Billa możemy pi razy drzwi oszacować i pięć lat w tę czy we w tę nie zrobi nam różnicy, o tyle w przypadku jego córki, Megan, stanowi to spory problem. Zwłaszcza, że jest poprowadzona dość niekonsekwentnie i trudno stwierdzić, czy mamy do czynienia z pięcio- czy dziesięciolatką. Kolejny zarzut w kwestii bohaterów? Zbyt duże zagęszczenie postaci i nazwisk w pierwszych stronach. Zbędne czy nie, okaże się dopiero przy kolejnych odcinkach. Póki co, wprowadzają tylko niepotrzebny chaos.
Sama historia jest mocno skondensowana - trudno wybrać odpowiedni fragment do wpisu, nie zdradzając przy tym zbyt wiele informacji. Jednocześnie fabuła nie należy do oryginalnych. Od samego początku lalka wzbudza fascynację zarówno żony jak i córki Billa, a przy okazji nasze podejrzenia. Bardzo łatwo przewidzieć, jak potoczą się losy rodziny i nawet czytelnik kompletnie nieobeznany z gatunkiem nie będzie zaskoczony.
Cicho, na palcach, Megan przemierzyła korytarz, a potem zeszła po schodach. Płacz dziewczynki był głośniejszy. Kiedy Megan znalazła się na dole, metodycznie sprawdziła jadalnie, kredens i kuchnie. We wszystkich pomieszczeniach panowały ciemności, nie słyszała też telewizora, który zwykle huczał w pokoju gospodyni. Poza łkaniem małej dziewczynki w całym domu nie rozlegał się żaden inny dźwięk, panowała w nim zupełna cisza, tak całkowita, jak spowijający go mrok.
Wreszcie ucichło i łkanie, a w chwilę później Megan usłyszała inny dźwięk. Głos, który wołał ją po imieniu. Megan... Megan.... Megan... Ten głos ją prowadził niczym promień światła wskazujący drogę. Ruszyła za nim opuszczając kuchnię i mijając drzwi do pokoju gospodyni, bo wzywał ją do drugiej części domu. Przemierzyła ciemny korytarz, przez jadalnię pełną dziwacznych cieni przemknęła z taką łatwością, jakby wokół był biały dzień, potem zatrzymała się przed drzwiami do biblioteki
- Megan... Megan... - głos stał się głośniejszy.
W bibliotece panowały atramentowe ciemności. Megan stała w mroku bez ruchu. Wtem poprzez balkonowe drzwi, prowadzące na wyłożone kamiennymi płytami patio, wpadł pierwszy promień wschodzącego księżyca. I w tym bladym świetle Megan zobaczyła je od razu. Oczy lalki - lśniące w świetle księżyca, patrzące na nią z najwyższej półki wysokiego regału, stojącego przy ścianie po prawej stronie kominka. Lalka była tak wysoko, bo jej matka uznała, że Megan jej tam nie dosięgnie. Ale Megan wiedziała, że to nieprawda. Cicho i pewnie przeszła przez bibliotekę i wspięła się po półkach z taką łatwością, jakby to były stopnie drabiny.
Mimo wszystkich tych potknięć powieść trzyma w napięciu, Saul umiejętnie korzysta z wyślizganych motywów i straszaków, dobrze oddaje klimat małej mieściny... i nie ma co wymagać więcej. Lalka miała być wstępem do sześcioczęściowej serii, zarysować fabułę i wprowadzić nas wśród mieszkańców Blackstone. Pojawiają się pierwsze zagadki: kto wysyła przeklęte przedmioty? W jakim celu? Na to pytanie możemy sobie połowicznie odpowiedzieć, zerkając na sam tytuł, jednak kryje się za nim znacznie więcej.
Pierwsza część spełniła swoje zadanie idealnie. Co prawda w stylu autora można dopatrzeć się wielu niedociągnięć, ale summa summarum - czyta się przyjemnie. Na naszym rodzimym rynku pojawiły się niestety tylko cztery z sześciu części, także trzeba się liczyć z tym, że finał będzie serwowany w języku angielskim.
Owca ocenia: 6/10
Eye for an eye: The doll | DaCappo | 1997
Eye for an eye: The doll | DaCappo | 1997