12/15/2012

Owczym okiem na film #31 W duchu Świąt


Za oknem, o dziwo, śnieg, w Tesco coraz dłuższe kolejki, w radiu średnio co pięć minut można usłyszeć nasze ulubione "...speeeeciaaal*...", a ramówka Polsatu odstawia na bok kserówki TVNowskich produkcji na rzecz  McCallisterów i Griswoldów - znaczy idą Święta. Czas radości, czas spędzony na odpoczynku w rodzinnym gronie** i w końcu - czas spędzony na gniciu przed telewizorem. Zaleganie na kanapie z resztkami jedzenia to dla Owcy już tradycja, którą uskutecznia trzy razy do roku: na Wielkanoc ogląda pasma Discovery z Chrystusem w roli głównej - jest niemal pewna, że co roku te same; potem ogląda Potop, zawzięcie puszczany na Wszystkich Świętych. I w końcu Boże Narodzenie, owczy numer jeden. Zatem kończąc ten przydługi i zbędny wstęp - oto owcze the best of. Indżoj. 

#1# 
Kevin sam w domu & Kevin sam w Nowym Jorku
Co ty masz z tym Kevinem?! - słyszy co roku Owca. Jak to co? Jak można nie kochać Kevina? Film idealny - wspaniale zagrany, śmieszny, ciepły, wzruszający, czego jeszcze można chcieć w zimowy wieczór? Absolutny numer jeden na tej liście.

Poza tym jedna z tych serii, które udowadniają, że 1) nie każdy sequel jest strzałem w stopę, ale 2) żerowanie też nie popłaca, zwłaszcza kiedy ulubieńca widzów zamieniamy na irytującego gówniarza do pięt nie dorastającego poprzednikowi, gagi nieudolnie kalkujemy, a całość wypada po prostu marnie. Efekt końcowy? Każdy, kto "trzecią część" obejrzał natychmiast wypiera rzecz ze świadomości.


#2#
Ja cię kocham, a ty śpisz
Kolejny klasyk polsatowej ramówki, a przy okazji mojej świątecznej listy. Uwielbiam, absolutnie uwielbiam Sandrę Bullock i jej stuwatowy uśmiech. Uwielbiam też dobre komedie romantyczne - podkreślam, dobre, i nie mówicie, że nie istnieje coś takiego, jak "dobra komedia romantyczna" ;) - i nie wstydzę się do tego przyznać.

Fajnie sklejona fabuła, przesympatyczni bohaterowie i rewelacyjne dialogi. I jeśli przynajmniej raz do roku Owca nie usłyszy rozmowy przy kolacji Callaghanów - zaczyna grymasić ;)



#3#
W krzywym zwierciadle: Witaj Święty Mikołaju
Rodziny Grizwoldów nie trzeba nikomu przedstawiać. Jeśli trzeba - nie przyznawajcie się, bo to wstyd, żeby Clarka i spółki nie znać, proszę państwa, wstyd ;) 

Lekkie, śmieszne i przyjemne. Cała masa niewybrednych gagów - choć trzeba przyznać, że w porównaniu z nowszymi produkcjami zza Wielkiej Wody Chevy Chase i usmażony kot wspinają się na szczyt wysublimowanego humoru...

Świetna komedia, jak dla mnie najlepsza część serii. Jeśli jeszcze nie widzieliście - obejrzyjcie koniecznie.


#4#
PS Kocham Cię
Co prawda nie jest to typowo świąteczny film, ale moim zdaniem, idealny na tę porę roku. Utrzymany w ciepłym klimacie, niepozbawiony humoru a przy tym wzruszający. Ogląda się go z przyjemnością, bohaterowie urzekają w pierwszych scenach. A kiedy już zdążymy ich pokochać - wciągu pierwszych dziesięciu minut - ...bum! Już nie spoileruję.

Na ogół za tego typu filmami nie przepadam, nie lubię wyciskaczy łez, dramatycznych, napompowanych scen i tanich kwestii. Właśnie dlatego PS mnie ujęło - bo zamiast kalkowania schematu do tematu postanowiono podejść w zupełnie inny, lekki sposób.

I w końcu jest to jedna z tych produkcji, które swoje powieściowe pierwowzory biją na głowę - a to mówi już samo za siebie. 

#5#
Dziennik Bridget Jones
Tu dla odmiany film dorównał książce - w obu wersjach mamy lekką i przyjemną rozrywkę w najlepszej formie. O ile do powieści raczej nie wracam, o tyle ekranizacja musi być obejrzana co roku.

Bridget w czerwonej piżamce, Colin Firth i sweter z reniferkiem, Colin Firth i Hugh Grant wpadający do restauracji, niebieska zupa ze sznurka... ciąg kultowych jak dla mnie scen. Szczególnie zupa ze sznurka, Owca dopatruje się tu swoich zdolności kucharskich. 

O dziwo, nie ma na co narzekać również w przypadku części drugiej. Utrzymuje poziom i daje sporo radochy. Ale, jak to zazwyczaj bywa, jedynka wciąż jest "tą lepszą".


#6#
Mamma Mia!
Zakończę za to nieco nietypowo. Co na liście świątecznych filmów robi musical inspirowany piosenkami ABBY, którego akcja rozgrywa się w słonecznej Grecji? Po prawdzie, Owca mogłaby umieścić ten tytuł niemal wszędzie - jest tak urokliwy i przepakowany pozytywną energią. Oglądać można wyłącznie z uśmiechem na twarzy, bezwiednie tupiąc do wtóru fałszującej Meryl Streep.

Jeśli Owca poleca musical - znaczy, że coś jest na rzeczy, bo te toleruje wyłącznie w wersji burtonowskiej, ewentualnie disneyowskiej (a i to nie zawsze).

Film nie nastraja zimowo, ale z całą pewnością nastraja pozytywnie - a w końcu o to chodzi. A nieco greckiego słońca może być miłą odmianą od mrozu za oknami ;)

*Owca się śmieje, ale "Last Christmas" mogłaby wyrecytować z pamięci. I wcale się tego nie wstydzi, o. 
**który to odpoczynek uskuteczniany jest pomiędzy przygotowaniem kolacji, wysprzątaniem domu, nakarmieniem gości, sprzątaniem po gościach...