Fotografia autorstwa flemmens. |
Z zamiarem rozpoczęcia własnego Karnawału blogowego nosiłam się od dłuższego czasu, bo to akcja, która szalenie mi się podoba. Problem w tym, że nieszczególnie mam czas na surfowanie po sieci i jeśli chodzi o regularną lekturę, rzadko kiedy wychodzę tak naprawdę poza grono z polecanych w zakładce u góry. Nie chciałabym, żeby seria notek w teorii mających poszerzać blogowe horyzonty w praktyce zamieniła się w comiesięczne głaskanie ego (choć i to się czasem przydaje), więc Karnawał z pewnością nie będzie pojawiał się regularnie, no ale, jeśli istnieje odpowiedni moment na dołączenie do tej zacnej tradycji, to jest to właśnie Dzień Blogów (dowiedziałam się o Dniu Blogów od Dady. Na początku myślałam, że to Dada ma dziś swoje święto :3). A że ostatnio - znowu - nie mam zbyt wiele czasu na regularne śledzenie blogrolek, będzie trochę odkopanych tekstów. Bez dłuższego przeciągania, indżoj.
1. Aeth, 9 rzeczy, które wkurzają mnie w anime - jeden ze starszych (jak nie najstarszy) post na tej liście. Do skomentowania zabierałam się w nieskończoność, koniec końców, Aeth zdążyła napisać parę następnych notek, a mnie było głupio odkopywać. Świetny tekst, w którym Aeth idealnie ubiera w słowa wszystkie moje żale i zastrzeżenia do tego nurtu? stylistyki? czegobądź. Do listy grzeszków dorzuciłabym od siebie jeszcze jeden mały drobiazg: postacie, które niezdolne są do emitowania dźwięków innych, niż wrzaski.
2. AnnRK, akcja "Polacy nie gęsi" - okej, a zatem notka o animcach nie była jednak najstarsza, akcja Ann wystartowała w październiku zeszłego roku i powoli zbliża się do końca. No mniejsza.
Inicjatywa naprawdę fajna, a przede wszystkim pożyteczna i zorganizowana z sensem, w porównaniu do pierdyliona 'wyzwań' czytelniczych spod znaku "czytamy książki z 19xx, czytamy literaturę angielską (...what the?...), czytamy książki w czerwonych okładkach" ;) Mnie na przykład dała kopniaka na rozpęd, by w końcu wziąć się za nadrabianie zaległości w polskiej fantastyce. Z miernym efektem, ale za to winię studia, pracę i życie tak w ogóle.
3. Cat, fotografia post-mortem - okej, polecanie pojedynczych tekstów Cat trochę mija się z celem, bo Cat pisze po prostu ciekawie, rzetelnie, generalnie cud, miód i orzeszki. U Cat nie komentuję nigdy, bo też nigdy nie mam nic ciekawego do dodania, a czuję, że zostawienie niezbyt błyskotliwego komentarza pod artykułami, które musiały zabrać autorowi wiele czasu, wysiłku i masy researchu byłoby nie w porządku. Gorąco polecam całą stronę, linkuję artykuł najbliższy własnym zainteresowaniom.
4. Grzegorz, Czy tu straszy? - skoro jesteśmy już przy polecaniu stron, nie może się obejść bez bloga Grzegorza, bo patent na Czy tu straszy? to jeden z tych pomysłów, na które wpaść chce każdy, ale do tej pory jakoś nikt nie wpadł. W mega-krótkim poście Grzegorz zawiera wszystkie informacje, jakich potencjalny widz szuka przed seansem. Bez przebijania się przez recenzenckie szmery-bajery na dwadzieścia akapitów (w których i tak często tych podstawowych informacji brakuje). I jeszcze z humorem to robi. Czego chcieć więcej?
Wspomnę tylko, że wolałam poprzednią rysunkową skalę, ze słoikami posoki i w ogóle. Nic to, wciąż jest fajnie.
5. Aletheia, Wszystkie pokrowce na Urban Magic, czyli jak zaszkodzić książce - notka najświeższa, bo sprzed wczoraj. Aletheia bardzo trafnie i konkretnie o pewnym fakcie prostym i jakże smutnym: brzydkie okładki są brzydkie a głupi wydawcy są głupi. Takie posty zawsze mnie cieszą, bo niestety, ale w blogsferze książkowej panuje bardzo brzydki zwyczaj stawiania na ilość miast jakości i głoszenie hasełek spod znaku "bo dla mnie treść się liczy". Okładka też się liczy. Właściwie skoro mamy już o wiele tańczy e-odpowiednik, głównie okładka się liczy, wsio w temacie.
Na dziś to wszystko, jutro część druga. Powoli 'dopinam' remont, przede mną jeszcze masa sprzątania, poprawiania, sortowania, generalnie sama radość. W związku z tym, padam na ryj i, cholera, nie chce mi się. A nie chciałabym nikogo pominąć, so stay tuned.