Fragment grafiki Brave by MoonlightShadow23 |
To nie jest film dla chłopców
Że niby brak tej historii uniwersalności, którą powinna odznaczać się każda animacja dla dzieci. Że niby chłopcy nie będą w stanie utożsamić się z główną bohaterką, ponieważ nie rozumieją specyficznej więzi matki i córki, a przecież konflikt na tymże froncie jest główną osią całej fabuły. Buńczuczna, rozhulana królewna, która nie chce pogodzić się z losem i zawrzeć ustawionego małżeństwa, nadworna etykieta i spuścizna kulturalna są dla niej jeno bezsensownymi ograniczeniami i przykrym obowiązkiem a dama - pustym słowem. W drugim narożniku królowa Elinor, stojąca na straży wieloletnich obyczajów, ułożona, dążąca do perfekcji, głucha na argumenty córki, ale jakby nie było - ze wszystkich sił starająca się zapewnić jej godny byt. I okej, Owca przyznaje rację tym, którzy mówią, że chłopcy nigdy całkowicie nie zrozumieją relacji matka-córka, która, co tu dużo mówić, jest sprawą specyficzną. Żeby nie powiedzieć, kosmiczną. I mało prawdopodobne, by choć jeden z panów na widowni przeżywał małe deja vu za każdym razem, kiedy Merida kłóciła się z matką, jak miało się to w przypadku co najmniej 90% kobiet na widowni. Owszem, jest to subtelny smaczek, który wyłapią tylko kobiety. Podkreślam, kobiety, nie dziewczynki w wieku 7-12 lat, bo dla nich Merida będzie prawdopodobnie kolejną Fioną, zadziornym rudzielcem z charakterkiem. Wątpię, by któraś z nich pokusiła się o analizę relacji rodzinnych postaci. Tak samo sprawa ma się z chłopcami - dostają sporo wątków przygodowych i badassa z łukiem. Jeśli zaś idzie o panów - można im chyba dać mały kredyt zaufania i nie odbierać zdolności empatii, obserwacji i myślenia tak w ogóle, co beztrosko uczynili twórcy. I jest to pewnym wyznacznikiem jakości tego filmu - w końcu dostarcza rozrywki każdemu i na każdym poziomie, bawi najmłodszych, wciąga tych starszych. Co prowadzi nas do kolejnego punktu:
Gdzie uniwersalność?
'Obsadzenie' Meridy i Elinor w głównych rolach ma rzekomo odbierać historii tę uniwersalność, bo akcja zdominowana jest przez wątek więzi matka-córka, czego panowie ponoć nie są w stanie zrozumieć. Znów - panowie raczej z bohaterkami nie zdołają się utożsamić, ale Owca nie widzi przeszkód, by problematykę zrozumieli. Na główny konflikt można spojrzeć zresztą w szerszej perspektywie: dzieci kontra rodzice, przepaść pokoleniowa, tradycje ścierające się z 'nowoczesnością', wartości narzucone odgórnie, a własne sumienie. Można niesnaski main hero i rodzicielki potraktować jako główny punkt odniesienia, równie dobrze można je traktować jako właśnie dodatkowy smaczek, puszczenie oczka do żeńskiej części widowni. Bo koniec końców bohaterem Brave mógł zostać każdy z książąt przybyłych, by ubiegać się o rękę Meridy. Przekaz pozostałby ten sam.
Animacja zaangażowana feministycznie
Odsuwając mity na bok
Brave jest kolejnym popisem talentu animatorów z Pixar. Sceneria zachwyca a osadzona w niej historia urzeka i wzrusza, jak na rasową animację Disneya przystało. Nie do końca trafiają w mój gust przedobrzone kreacje postaci męskich, ale oko młodszego widza na pewno cieszą.
Cieszy również fakt, że z każdą kolejną produkcją wielkie wytwórnie utwierdzają nas w przekonaniu, że obraz księżniczki czekającej biernie na księcia z bajki na dobre odszedł do lamusa. Księżniczka nie jest już bezwolną mamałygą, czekającą na pantofelek, pocałunek, czy co tam jeszcze. Nie zerkają nieśmiało spod rzęs, oblewając się rumieńcem. Walczą o swoje i w razie potrzeby do rzyci też nakopią.
A włosy Meridy są cudne i jeśli ktoś o tym nie wspomniał w swojej notce, znaczy, że filmu nie widział i tylko ściemnia ;) |
PS Owca dorzuca scenerię Meridy do swoich ulubionych scenerii disneyowskich. I tym samym, po trzeciej edycji wpisu listę pozostawia zawsze otwartą.