8/17/2013

Odsuwając mity na bok, czyli rzecz o Meridzie Walecznej

Fragment grafiki Brave by MoonlightShadow23
Trailery kłamią (duh). Nie ukrywam, że spodziewałam się po tej animacji czegoś zupełnie innego, historii czysto przygodowej, zdecydowanie bardziej epickiej, być może w klimacie Mulan. Z drugiej strony obraz dość szybko podzielił widzów na dwa fronty, co Owcę pozostawiło z zagwozdką jeśli idzie o oczekiwania względem fabuły. Obejrzałam, przemyślałam i jedna sprawa natrętnie nasuwa mi się na myśl: w ciągu tego roku od premiery Brave strasznie dużo mitów narosło wokół tej produkcji.

To nie jest film dla chłopców

Że niby brak tej historii uniwersalności, którą powinna odznaczać się każda animacja dla dzieci. Że niby chłopcy nie będą w stanie utożsamić się z główną bohaterką, ponieważ nie rozumieją specyficznej więzi matki i córki, a przecież konflikt na tymże froncie jest główną osią całej fabuły. Buńczuczna, rozhulana królewna, która nie chce pogodzić się z losem i zawrzeć ustawionego małżeństwa, nadworna etykieta i spuścizna kulturalna są dla niej jeno bezsensownymi ograniczeniami i przykrym obowiązkiem a dama - pustym słowem. W drugim narożniku królowa Elinor, stojąca na straży wieloletnich obyczajów, ułożona, dążąca do perfekcji, głucha na argumenty córki, ale jakby nie było - ze wszystkich sił starająca się zapewnić jej godny byt. I okej, Owca przyznaje rację tym, którzy mówią, że chłopcy nigdy całkowicie nie zrozumieją relacji matka-córka, która, co tu dużo mówić, jest sprawą specyficzną. Żeby nie powiedzieć, kosmiczną. I mało prawdopodobne, by choć jeden z panów na widowni przeżywał małe deja vu za każdym razem, kiedy Merida kłóciła się z matką, jak miało się to w przypadku co najmniej 90% kobiet na widowni. Owszem, jest to subtelny smaczek, który wyłapią tylko kobiety. Podkreślam, kobiety, nie dziewczynki w wieku 7-12 lat, bo dla nich Merida będzie prawdopodobnie kolejną Fioną, zadziornym rudzielcem z charakterkiem. Wątpię, by któraś z nich pokusiła się o analizę relacji rodzinnych postaci. Tak samo sprawa ma się z chłopcami - dostają sporo wątków przygodowych i badassa z łukiem. Jeśli zaś idzie o panów - można im chyba dać mały kredyt zaufania i nie odbierać zdolności empatii, obserwacji i myślenia tak w ogóle, co beztrosko uczynili twórcy. I jest to pewnym wyznacznikiem jakości tego filmu - w końcu dostarcza rozrywki każdemu i na każdym poziomie, bawi najmłodszych, wciąga tych starszych. Co prowadzi nas do kolejnego punktu:

Gdzie uniwersalność? 

'Obsadzenie' Meridy i Elinor w głównych rolach ma rzekomo odbierać historii tę uniwersalność, bo akcja zdominowana jest przez wątek więzi matka-córka, czego panowie ponoć nie są w stanie zrozumieć. Znów - panowie raczej z bohaterkami nie zdołają się utożsamić, ale Owca nie widzi przeszkód, by problematykę zrozumieli. Na główny konflikt można spojrzeć zresztą w szerszej perspektywie: dzieci kontra rodzice, przepaść pokoleniowa, tradycje ścierające się z 'nowoczesnością', wartości narzucone odgórnie, a własne sumienie. Można niesnaski main hero i rodzicielki potraktować jako główny punkt odniesienia, równie dobrze można je traktować jako właśnie dodatkowy smaczek, puszczenie oczka do żeńskiej części widowni. Bo koniec końców bohaterem Brave mógł zostać każdy z książąt przybyłych, by ubiegać się o rękę Meridy. Przekaz pozostałby ten sam.

Animacja zaangażowana feministycznie

Tej idei Owca niestety nie jest w stanie zrozumieć. Znaczy... czym się to zaangażowanie objawia? Bo bohaterka walczy o wolność i niezależność, których jest pozbawiona? Tylko że prawa do decydowania o własnej przyszłości pozbawieni są również młodzi książęta. Którzy jasne, dysponują nieco większą swobodą w kwestiach obyczajowych, ale koniec końców, wykonują wolę rodziców. Szczerze powiedziawszy doprawianie Brave łatki 'zaangażowanej feministycznie' jest tylko dorabianiem filozofii i drażni mnie to strasznie, bo dopatrywanie się problemu wszędzie jest równie szkodliwe, co jego kompletne niedostrzeganie. Zresztą jeśli twórcy chcieliby manifestować feminizm poprzez kreację świata, którym rządzą rozsądne, ułożone kobiety, a mężczyźni to banda nieokrzesanych, zdziecinniałych kretynów - coś tu jest bardzo nie halo.

Odsuwając mity na bok

Brave jest kolejnym popisem talentu animatorów z Pixar. Sceneria zachwyca a osadzona w niej historia urzeka i wzrusza, jak na rasową animację Disneya przystało. Nie do końca trafiają w mój gust przedobrzone kreacje postaci męskich, ale oko młodszego widza na pewno cieszą. 

Cieszy również fakt, że z każdą kolejną produkcją wielkie wytwórnie utwierdzają nas w przekonaniu, że obraz księżniczki czekającej biernie na księcia z bajki na dobre odszedł do lamusa. Księżniczka nie jest już bezwolną mamałygą, czekającą na pantofelek, pocałunek, czy co tam jeszcze. Nie zerkają nieśmiało spod rzęs, oblewając się rumieńcem. Walczą o swoje i w razie potrzeby do rzyci też nakopią.


A włosy Meridy są cudne i jeśli ktoś o tym nie wspomniał w swojej notce, znaczy,
że filmu nie widział i tylko ściemnia ;)
PS Owca dorzuca scenerię Meridy do swoich ulubionych scenerii disneyowskich. I tym samym, po trzeciej edycji wpisu listę pozostawia zawsze otwartą.