9/21/2013

Sleepy Hollow 1x01

Mój serialowy grafik na ten sezon przedstawia się cokolwiek biednie - z domykającym się Breaking Bad zostają w zasadzie nowe sezony Walking DeadAmerican Horror Story i kot w worku, czyli Betrayal. Ale że w roku akademickim z czasem i motywacją do regularnego oglądania różnie u mnie bywa, nie szukałam raczej żadnych nowych tytułów. Co prawda na Sleepy Hollow natknęłam się parę razy na Tumblru, ale jakoś nie przykuł mojej uwagi. Zrobiła to dopiero recenzja Aeth. I naprawdę nie planowałam wkręcania się w nowy serial. Ale się wkręciłam.

Amerykanie lubią swoje* legendy, wierzenia ludowe i mity miejskie, przetwarzają je często i chętnie, a Jeździec bez głowy to jeden z popularniejszych motywów. Pamiętam, że po raz pierwszy zetknęłam się z tą postacią ładne dziesięć lat temu - jeden z odcinków Czy boisz się ciemności zaczepił się o tę legendę. Zaczepił, bo większość ekranizacji jakie do tej pory widziałam z oryginalnego opowiadania czerpie dość luźno. Sleepy Hollow nie jest tu wyjątkiem, choć trzeba przyznać, że póki co w kategorii dziwnych plot twistów zdecydowanie wygrywa, bo kto by mieszał Jeźdźca bez głowy z biblijną Apokalipsą, huh? I jakie to amerykańskie, nieprawdaż ;)


Jakkolwiek absurdalnie by to nie brzmiało - sprawdza się. Głównie dzięki świetnie dobranej parze protagonistów, między którymi dość szybko pojawia się ta chemia typowa dla ludzi, którzy wspólnie siedzą w jednym bagnie. Abbie Mills to strasznie fajna postać, która błyskawicznie zaskarbia sobie sympatię widza. Zdecydowana, o silnym charakterze, od samego początku wiemy, że mamy do czynienia z kobietą czynu i pasjonatką - poznajemy ją w przełomowym momencie kariery, kiedy to planuje porzucić przyziemną pracę w małomiasteczkowym komisariacie i jechać na podbój FBI. Właściwie jak na pierwszy odcinek dostajemy całkiem dokładny obraz tej postaci - dość szybko zostają wyjawione zmory z dzieciństwa Abbie i jej potencjalna rola w całym przedsięwzięciu zostaje pokazana IMO zdecydowanie zbyt łopatologicznie. Z drugiej strony nie wiadomo, jak twórcy pociągną historię, więc może za wcześnie na wyrokowanie o łopatologii. Nieco mniej wiemy o Ichabodzie - tyle, że obudził się 250 lat po wojnie o niepodległość, jest strasznie skołowany, strasznie brytyjski i lubi szyby samochodowe. I w zasadzie więcej nie trzeba, by go polubić.

I znów, za wcześnie na prorokowanie, ale jeśli twórcy zachowają odpowiednie proporcje między epickim ratowaniem świata (choć szczerze, wolałabym żeby do epickiego ratowania świata nie dochodziło) a bardziej 'ludzką' stroną całej eskapady - Sleepy Hollow ma szansę na sukces na miarę SPN. W końcu póki co wątki osobiste są dla naszych bohaterów napędem równie silnym, co wizja Apokalipsy. Śmierć partnera i los siostry starczą, by polowanie na Jeźdźca miało w sobie coś z osobistej wendety Abbie, tak samo jak wątek Katriny uwięzionej... no właśnie, gdzie?

Bo poza główną dwójką poznajemy jeszcze dwie intrygujące postacie: zupełnie nowe wcielenie Katriny (okej, jeśli przypomnimy sobie wersję burtonowską, nie aż tak nowe) i Wielebnego, który występ kończy co prawda szybko (acz spektakularnie), ale mam wrażenie, że jeszcze go zobaczymy.

Póki co - jestem całym pomysłem zaskakująco oczarowana i zaintrygowana. Naprawdę polecam.

Jeśli zastanawialiście się kiedyś, co jest kwintesencją pomysłu w teorii tak absurdalnego, że nie ma prawa wypalić, w praktyce zaś sprawdza się znakomicie, to Jeździec bez głowy będący jednocześnie Pierwszym Jeźdźcem Apokalipsy, odjeżdżający w stronę wschodzącego słońca z karabinem w garści jest całkiem akuratną odpowiedzią.
PS OMG, to zakończenie! Cud, miód i orzeszki :3
PPS A mina Crane'a bawiącego się szybą samochodową jest absolutnie bezcenna.

*no, nie takie znowu swoje, bezgłowy jeździec na przykład dotelepał się do Stanów z Niemiec. Ale my nie o tym.