10/10/2013

Bitchcraft


AHS wróciło! To tak tytułem wstępu.

!SPOILERY!

Nie powinnam zaczynać od narzekania... więc zacznę, żeby mieć tę część notki z głowy i móc przejść do piania z zachwytu. Naprawdę miałam nadzieję na to, że akcja Coven będzie mieć konstrukcję poprzedniego sezonu i akcja będzie się rozgrywać raczej w przeszłości z małymi przebłyskami teraźniejszości. Poruszanie się po Nowym Orleanie XVIII czy XIX wieku byłoby dla mnie jednym z jaśniejszych punktów tego sezonu, a tu kicha, pozostaje liczyć na retrospekcje. Po drugie, Taissa Farmiga powraca na pierwszy plan i szczerze, dupy mi to nie urywa, bo z całej obsady AHS do tej pory Taissa plasowała się u mnie raczej w dolnych rejestrach. Żeby oddać jej nieco sprawiedliwości - konkurencja jest ogromna i nic dziwnego, że blaknie na tle koleżanek z planu. Także nie zrażam się, wierzę, że tym razem mnie przekona. Tyle zrzędzenia, możemy przejść do konkretów.

Coven zaczyna z przytupem, jest brutalnie, jest krwawo, jest okrutnie. Może dlatego, że w tym roku twórcy podejmują się wyjątkowo drastycznego tematu (chociaż nie wydaje mi się, żeby powielali schemat z Asylum, myślę, że w tym roku znajdą nowy patent na straszenie). Sceny na strychu Madame LaLaurie były okropne, horrorystycznie świetne, mocne, ale okropne. I raz jeszcze twórcy AHS czerpią z historii, bo Madame LaLaurie to prawdziwa postać, morderczyni, która w latach 30. XIX wieku zasłynęła z sadystycznych tortur jakim poddawała swoje ofiary. Nawet dom, w którym kręcono sceny jest łudząco podobny do posiadłości LaLaurie. A żeby było jeszcze bardziej potwornie - bo jedna szalona morderczyni to za mało - bohaterka Kathy Bates (yay, Kathy Bates!) czerpie dodatkowo od Elżbiety Batory.

No właśnie, to dopiero pierwszy odcinek, a twórcy rozpoczęli już żonglerkę motywami. Sarah Paulson niczym rasowa Baba Jaga sporządza kipiące magiczne eliksiry a pod nogami plącze się jej czarny kot, brakuje tu tylko ogromnego kotła. Po małej przeróbce Fiony (tak nazywa się chyba postać Jessici Lange?) wychowanki Cordelii wyglądają niczym nieodrodne córki Salem (Jamie Brewer w kapeluszu i czarnej sukience z białym kołnierzykiem - cudo), a sama Jessica Lange wraz z Kathy Bates (nie orientuje się jeszcze w imionach bohaterek) przywołują na myśl baśniowe czarownice za wszelką cenę starające się zachować młodość i urodę. A postać Frances Conroy? Tak cudownie przesadzona i ekstrawagancka? Do tego voodoo. I żart o Hogwarcie. Tyle czarów, tyle konwencji, Owca mówi głośno i wyraźnie: TAK.

Kolejne wielkie ¡si! dla duetu Jessici Lage i Sary Paulson. W Asylum między aktorkami wytworzyła się prawdziwa chemia i przeniesienie jej do tego sezonu, w dodatku na relacje matka/córka - pozostaje bić brawo. W scenie, kiedy Lange nawiedza (tak, "nawiedza" to chyba najbardziej akuratne słowo ;)) pracownię córki od obu aż bije niechęcią, wzgardą, hodowaną przez lata wrogością i napięciem. A Fiona potępiająca metody nauczania Cordelii - ba, Fiona nie tylko ten program potępia, zaraz po przybyciu bez pardonu w niego ingeruje - zapowiada wiele starć na tym froncie. Plus Kathy Bates - nieważne, jak ten wątek pociągną, Kathy Bates podźwignie wszystko. Wejście miała zdecydowanie spektakularne. I damn, spotkała ją straszna kara. Zasłużona i wciąż niewymierna do przewiny. Ale wciąż, przerażający los.

Trochę mnie tylko martwi, że Jessica Lange za chwilę połknie własny ogon. Jest cudna, jest Pierwszą Damą AHS, ale nie wydaje się wam, że rola zaczyna nieco zalatywać wtórnością? Bo po raz trzeci Lange wciela się w wyrachowaną/władczą, pełną klasy i seksapilu kobietę z nieodłącznym papierosem między palcami. Tak, przypomnijcie sobie drugi sezon, siostra Jude miała swoje momenty. Ale trzeba przyznać, że rola pasuje jej jak ulał. Poza tym Jessica Lange + Jedi power of persuasion  = badass. Zły badass, ale wciąż badass.

I urodził nam się ciekawy problem - czy Zoe będzie będzie gnębiło sumienie? Poniekąd obwinia się za śmierć chłopaka, teraz dochodzi do tego morderstwo z premedytacją (jakkolwiek nie wydawałoby się to zasłużoną karą). Problem w tym, że Zoe bardzo szybko przekracza tę granicę między zbłąkaną duszyczką a wiedźmą z premedytacją wymierzającą sprawiedliwość (no, dużo tu kalek o.ó Ale fajnie jest). I dokąd ta postać zmierza? I w ogóle relacje między wychowankami Cordelii to coś, co chętnie będę śledzić. A tak na boku Gabourey Sidibe wcielająca się w rolę żywej laleczki voodoo? Wow. W ogóle lubię Gabourey Sidibe, lubiłam ją w The C Word, potem znikła mi z radaru, mam nadzieję, że trochę pogra. Bo Evan Peters już się nagrał w Coven ;) Chyba, że jego też wykopią? Tyle, że on się nie sztachnął magicznym eliksirem.

Właśnie, myślicie, że Evan Peters jakoś wróci? Bo IMO to trochę dziwne, że stałego członka obsady tak szybko posłali do piachu. Same story z Lily Rabe. Ale Lily Rabe na bank wróci. Tak obstawiam, w końcu jest chyba jedną z czołowych bohaterek tego sezonu?

Z uwag kompletnie nic nie wnoszących, pierwsza scena z Zoe przypomniała mi trochę scenę z Rouge z ekranizacji. Bardziej krwawą, ale wciąż. Jest trochę podobna, co?

Na dziś to tyle. W weekend nadrobię Sleepy Hollow, a po Weekendzie wraca Walking Dead, omnomnom :3