11/01/2013

#2 Karnawał blogowy i parę słów wyjaśnienia (komentarz w sprawie komentarzy)

Fotografia autorstwa Erika Canciani.

Widzicie, właśnie tego starałam się uniknąć, regularnego linkowania tych samych osób - bo choć na linkowanie jak najbardziej zasługują, to chyba mija się to z celem. Nic to, postanowiłam, że kiedy uzbiera się parę ciekawych tekstów będzie karnawał, więc jest. Następnym razem postaram się o większe zróżnicowanie. Enjoy.

Zwierza nieporadnik blogowy czyli z prelekcji do notki: Jak blogować o kulturze - jak w tytule. Zwierzowy nieporadnik absolutnie bije na głowę wszystkie inne poradniki blogowe, jakie do tej pory miałam okazję przeczytać. A co mnie najbardziej w tym nieporadniku ujęło, to że przez każdy akapit prześwituje osobowość samego Zwierza. A każdy kto jest w stanie zamienić typową notkę instruktażową na naprawdę przyjemny w odbiorze wpis będący bardziej dzieleniem się doświadczeniami niźli garścią bezosobowych oklepanych frazesów zasługuje na medal z ziemniaka.

Misiael, Atlantis: The Lost Animation - garść ciekawych przemyśleń i celnych uwag a propos jednej z najbardziej niedocenionych animacji ze stajni Disneya. Michał zwraca uwagę na elementy, które do tej pory przyjmowałam zupełnie bezrefleksyjnie i dostarcza mi kolejnych powodów, by o Atlantydzie przypominać przy każdej nadarzającej się okazji, bo naprawdę warto.
A kiedy już tam będziecie, przeczytajcie też tekst o Stanley Parable.

Aletheia, To jest i przyjaźń, i... - bardzo fajny tekst o wątkach i tragicznie romantycznych i tych fajnie romantycznych. Aletheia pisze o tym, jak dziurawe bywa wyobrażenie na temat tego, czym jest właściwie romans i dlaczego postrzegamy tę łatkę tak, nie inaczej.

Bobrownia, Kuc niezgody - Łukasz w końcu wywiązał się z tej obietnicy sprzed paru miesięcy ;) Świetny tekst o mega ciekawym zjawisku, czyli jak zabawny i przyjemny dla oka - mojego oka przynajmniej - fandom rozlewający się po całym Internecie namieszał u sąsiadów. Jak najbardziej się z obserwacjami i wnioskami Łukasza zgadzam, snobizm i tworzenie pseudo-elitarnych środowisk jest fe, wartościowanie popkultury nie ma racji bytu, keep calm i kucyponek.

Dada opowiada o najważniejszej książce, do której musisz się mocno i często przytulać, jeżeli chcesz zostać naprawdę dobrym oraz poważanym blogerem książkowym - ten tytuł nie wymaga mojego komentarza.

Paulina, Kulisy polskiego horroru - niedawno rozpoczęta seria wywiadów z autorami z naszego podwórka. Świetna inicjatywa, promocja polskich twórców jest zdecydowanie potrzebna, a same wywiady przeprowadzane są bezbłędnie - czyta się lekko i przyjemnie i przede wszystkim widać, że zrobione są z pomysłem i polotem i nie powielają jeno nużących schematów z serii "skąd czerpie pani pomysły".

Suzarro, Meet the Slayers - tekst o animcu, który chyba każdego wpędza w małe sentimental trip. Co prawda szanse na to, że kiedykolwiek przez jakiegoś animca przebrnę są malutkie (choć lista podobno fajnych tytułów spora i wciąż rośnie), ale Slayers to chyba jedna z ciekawszych produkcji, które trafiły do szerszej widowni (16:00 na RTL jeśli dobrze pamiętam :P).

Judith o finale LOST - od razu przyznam, że z serialu odpadłam na początku czwartego sezonu, bo już trzeci oglądałam tylko dla Charlie'ego. Przez następne lata zdarzało mi się obejrzeć pojedynczy epizod i słuchać utyskiwań znajomych na jakość historii spadającą na łeb, na szyję. Nie pamiętam, o co pytałam wujka Googla, ale pokierował mnie do tej notki. I damn, nagle wszystko nabrało sensu. Cóż, przynajmniej partia historii, którą poznałam. Jeśli należycie do grona widzów, którzy finał i fabułę w ogóle spisali na straty, to może warto zajrzeć do Judith. Mnie pozwoliła zobaczyć serial w nieco innym świetle i skłoniła do powrotu do serii. Kiedyś tam, w odległej przyszłości.

Obywatel Śliwka, Plagiatorę, czyli spółka z ZOO - nie do końca zgadzam się z każdym akapitem i IMO Obywatel nazbyt drastycznie obszedł się z Cassandrą Clare, ale sam fakt, że tematu się podjął godny jest pochwały. Tym bardziej, że - tak mi się przynajmniej wydaje - "Książka nie gryzie" ma sporo czytelniczek, które z tekstem powinny się zapoznać. Tym bardziej dziwi mnie, dlaczego notka spotkała się z takim małym odzewem. Nic to, temat mniej więcej na czasie, a o takich sprawach należy co jakiś czas przypominać.

Przeczytali, zachwycili się, polecili dalej? Ok, to teraz możemy przejść do tłumaczeń.

Owca zdaje sobie sprawę, że jest czytelnikiem-ninja i odzywa się bardzo sporadycznie, jeśli w ogóle. Ostatnio Dada napisał podobną notkę i trochę od niego zmałpuję. Właściwie równie dobrze mogłabym po prostu odesłać do Dady, ale czasem grzeczność nakazuje powielić byt. A zatem. To, że Owca Waszych wpisów nie komentuje nie oznacza, że Owca Waszych wpisów nie czyta. Staram się być na bieżąco (z dużym naciskiem na staram), z różnymi efektami, ale chęci są szczere.

Inna spawa, że, nie oszukujmy się, na blogach czysto recenzyjnych często po prostu nie ma treści do skomentowania, albo się z tworem zetknęło, albo nie, jeśli nie, ciężko podejmować dyskusję. Zawsze można posłać salwę ślepych strzałów "świetna recenzja, na pewno przeczytam! / ojej, to chyba nie dla mnie" ale po pierwsze, uważam, że strzelanie na ślepo jest w złym tonie, a po drugie, wydaje mi się, że ludzie, których czytuję w napisanie tekstu wkładają wiele serca i zapychanie dyskusji taką watą komciową jest niefajne i poniekąd świadczy o braku szacunku dla czyjejś pracy (co nie oznacza, że swojej cegiełki nie zdarzało mi się dołożyć, pewnie, że się zdarzało). Więc jeśli nie zawierają się w tej recenzji żadne uwagi nie związane stricte z książką (której na bank nie przeczytałam, bo nie mam czasu - tak, brak czasu to jest dobre wytłumaczenie) prawdopodobieństwo, że skomentuję jest zerowe. Zresztą wspomniałam kilkukrotnie, że poza paroma wyjątkami nie lubię rodzimej blogosfery książkowej i jest to kolejny powód, dla którego nawet fajne blogi czasem omijam - bo bez względu na jakość recenzji sekcja z komentarzami wygląda jak ostatnia strona złotych myśli - "zostaw autograf i napisz coś miłego". I stanowi to dla mnie ogromny turn off. Nie jestem oczywiście w pozycji, by innych osądzać, bo sama nie należę do tych, co rozpętują stymulujące dyskusje. Ale chyba wpadają do mnie osoby, które są czasem mniej, czasem bardziej zaangażowane w to, o czym akurat sobie gadam i to zaangażowanie jest dla mnie mega ważne, bo bez tego zostajemy z bandą potakiwaczy, którym po prostu wypada się odezwać.

W tym miejscu zaznaczę, że absolutnie nie wyznaję zasady "nie pisz recenzji, bo recenzje są nudne i nie nabijają statystyk" - bo jest to kwestia, która od czasu do czasu się przewija wśród blogerów. Uważam po prostu, że to dość specyficzne teksty dla wąskiej grupy czytelników, które częściej się sharuje, niźli o nich dyskutuje.

Kolejna sprawa - ja po prostu jestem głupsza od zdecydowanej większości z Was i rzadko kiedy mam coś ciekawego do dodania. Sporo się od Was uczę, podchwytuję zajawki i generalnie, prawdaż, staram się ponad poziomy wylatywać. Kiedyś pewnie wpadnę do Waszej piaskownicy z własnymi grabkami, ale póki co jestem tym nierozgarniętym dzieciakiem, który siedzi w kącie i je piasek.

I nie mam żadnej błyskotliwej myśli na zakończenie.