Fragment grafiki autorstwa LittleDecoy. |
Ale... ale... ale Carol ;_;
!SPOILERY!
I jestem w kropce. Bo z jednej strony cieszy mnie, że Rick odzyskał kompas moralny i małymi kroczkami powraca na stanowisko lidera i niby podjął słuszną decyzję skazując Carol na banicję. Pytanie tylko, czy kierowanie się moralnością sprzed apokalipsy ma w ogóle rację bytu, bo Carol również poczyniła wiele słusznych uwag. Nie usprawiedliwia tego, co zrobiła, ale jednocześnie zdaje sobie sprawę z tego, że była to słuszna decyzja. Nawet, jeśli na dłuższą metę bez znaczenia, bo zaraza tak czy siak się rozprzestrzeniła. Ale im dłużej się nad tym zastanawiam, tym bardziej się z nią zgadzam - wbrew temu, co mówi Rick, Karen i David nie mieli szans na przetrwanie. Jak wspominałam w zeszłym tygodniu, ludzie, którzy zachorowali później zginęli. Nawet, jeśli założymy, że oboje byli wciąż młodzi i w dobrej kondycji, od złapania infekcji do otrzymania leków minęłoby co najmniej 72h i tego nie da się przeskoczyć. I pogdybajmy sobie przez moment: gdyby Karen i David rzeczywiście byli jedynymi zarażonymi Carol naprawdę zdusiłaby problem w zarodku i ocaliła parę żyć. Gdyby nie podjęła działania, Tyreese noszący kwiatki w swej radosnej bezmyślności przyczyniłby się do rozprzestrzenienia choroby. Tymczasem rada siedziałby sobie w bibliotece i dumała nad problemem, ale bez względu na decyzję, byłoby już za późno.
A patronat nad dzisiejszym wpisem sprawują maksyma Menckena i Darylowy headbutt | źródło: klik |
Tymczasem Tyreese nadal jest radośnie bezmyślny. Damn, co się dzieje z tą postacią? Emocjonalna rozsypka jest jak najbardziej zrozumiała, ale notoryczne narażanie całej grupy? Zupełnie nie w stylu Tyreesa, jakiego zdążyliśmy poznać i polubić.
A propos lubić, nie lubię Lizzy i jej młodszej siostry, dziwaczne dzieciaki. I zdecydowanie nie podoba mi się, jak Carol się do nich przywiązała. Nie wiem, czy to jakaś podświadoma próba zastąpienia Sophii - z początku odrzucałam tę teorię, wydawała się zbyt absurdalna, zbyt prosta. Niby odtrąca Lizzy, kiedy ta nazywa ją niby przypadkiem mamą, ale w tej samej scenie siebie i dziewczynki określa jako "my", podczas spotkania z ocalałymi z osiedla mówi o Lizzy "moja". I to IMO naprawdę niepokojące i niezdrowe. I jest w tym coś więcej, niż obietnica złożona ich ojcu.
I kolejna świetna scena Michonne i Daryla. Podoba mi się to, jak zaangażowany w życie mini-społeczności jest Daryl, to, że jest do tych ludzi emocjonalnie przywiązany (ot, szukanie kamienia na grób któregoś ze zmarłych). I strasznie podobała mi się reakcja Michonne, zrobiła takie "WTF, mieliśmy się razem alienować" :P Ale koniec końców chyba właśnie Daryl pomógł jej odnaleźć pewien spokój i przemówił do rozsądku - kto by się tego spodziewał jeszcze półtora sezonu temu.
Michonne zdecydowanie częściej powinna się uśmiechać i odstawić badasserię na bok. Jej kreacji w tym sezonie mówię zdecydowane ¡si! | źródło: klik |
I na litość borską, przestańcie ranić Daryla. Wyciągnął pomocną dłoń do Boba, starał się go wesprzeć - na swój własny darylowy sposób - tymczasem Bob go w tę dłoń gryzie i wybiera butelkę. I biedny Daryl nie będzie mógł nawet pójść do Carol. I kto wie, jaki będzie to miało wpływ na jego przyjaźń z Rickiem. Porobiło się. Ale nie chcę tak do końca potępiać Boba, teoretycznie nie wyrządził nikomu krzywdy, a walka z nałogiem nie jest łatwa nawet w najbardziej sprzyjających okolicznościach, co tu mówić o post-apokaliptycznym świecie pełnym zombie. Z pewnością nie będę go bronić, ale nie uważam, żeby był złym człowiekiem. Za to bardzo złym pomysłem było dawanie mu pistoletu, nie dość, że marnuje amunicję, kiedy wystarczył by nóż, to istnieje spora szansa, że zwabi więcej trupów. Dziwna postać. Dziwnie sklejona. Medyk wojskowy, który przetrwał dwukrotny upadek grupy powinien być mistrzem survivalu, zresztą przetrwał długo. Tymczasem za każdym razem, kiedy widzimy go na ekranie zachowuje się wyjątkowo bezmyślnie.
Zdecydowanie na plus nowe scenerie. Więzienie powoli zaczyna mnie nużyć, więc ilość nowych miejsc, jakie zdążyliśmy w ciągu tych czterech odcinków zobaczyć działa na korzyść i przełamuje tę settingową monotonię.
Ten gif to w sumie bardzo akuratne podsumowanie dzisiejszego epizodu | źródło: klik. |
Dobry odcinek, odpowiednio wyważony, bez dłużyzn, z odpowiednią dawką zombiaków i dynamicznej akcji. Zostawia w niedosycie i zostawia z kolejnymi pytaniami: jak Daryl zareaguje na zniknięcie Carol? Czy Rick wyjawi całą prawdę? Kto przetrwa, czy infekcję da się wyleczyć? Tutaj nieco się martwię o Hershela, jest najstarszy i pod względem witalności najsłabszy, od dwóch? dni przebywa z zakażonymi... kiepsko to widzę. Czarno widzę dalsze losy Sashy, była w okropnym stanie, kiedy widzieliśmy ją po raz ostatni. Nie wierzę, że zabiją Glenna, ale znów, do tej pory nie pożegnaliśmy się z żadnym czołowym bohaterem i -jakkolwiek koślawo by to nie zabrzmiało - spodziewam się niespodziewanego.
PS [SPOILER] Hyhy :P