11/06/2013

Owcy patenty na jesienną chandrę


Wujek Flanery opowiada

Uwielbiam Boondock Sanits - stąd moja przeogromna sympatia do Flanery'ego i Reedusa. Film jest genialny, ale nie oszukujmy się, sama produkcja nie zdołałaby stworzyć tak oddanego fandomu, jakim po dziś dzień może się poszczycić - dźwignią fanbazy jest w tym wypadku Flandus, czyli najlepiej dobrany bromance w całym filmowym światku. Może oprócz Zacha Braffa i Donalda Faisona. Flanery to straszny gawędziarz i mitoman - z czym wcale się nie kryje, koloryzuje swoje anegdotki na zamówienie ;) - a Reedus jest jego cichym wspólnikiem w zbrodni. Panele dyskusyjne Boondock to genialna sprawa, ciąg nierzadko zakrapianych luźnych rozmów o niczym. A luźne rozmowy o niczym to naturalne środowisko Flanery'ego. Historyjki o mydle, koniu i paczce pączków to już kanon i za każdym razem cieszą coraz bardziej. A co poradzić, że ofiarą mitomaństwa najczęściej pada Nahman? ;) 
Ale nowa fryzura Flanery'ego musi odejść O.O
Oglądajcie od 16:03.


Paul Gilbert gra Abbę

Bo ja lubię Abbę, naprawdę, naprawdę lubię Abbę, mam słabość do nośnych melodii, a kiedy nałoży się na to sentyment - Owca przepadła. I uwielbiam Paula Gilberta. I kocham Acoustic Samurai za ten niepowtarzalny, kameralny klimat - Japończycy to specyficzna publiczność, która Europejczykowi może się wydać anemiczna. Ale te ich anemiczne oklaski i pełne nabożeństwa milczenie za nimi podążające sprawia, że nie trudno wyobrazić sobie Paula otoczonego wianuszkiem przedszkolaków, zwłaszcza w otwierającym album Potato Head ^^ Polecam cały album, wspaniała rzecz. Ale to Gilbertowa wersja Dancing Queen wywołuje u mnie głupawy uśmieszek.
I mówię wam, to ja wywindowałam Down to Mexico do pierwszej dziesiątki na Spotify :3


Key of Awesome

Nie przepadam za 90% aktualnej radiowej papki, wydaje mi się w większości daremna i pozbawiona melodii - a ja kocham dobre melodie i nienawidzę kiedy kawałek opiera się na jednym, biednym zapętlonym bicie. Ale jak się okazuje część tej papki ma jednak melodię. A może to Mark Douglas wydobył tę melodię spod warstwy żenująco głupiego tekstu i często mocno przeciętnego, nieciekawego głosu. Nie żeby teksty KOA były szczególnie intrygujące czy głębokie, są po prostu śmieszne i sklejone z pomysłem. Mark i spółka wyśmiewają się czasem z wykonawców, czasem ze zjawisk, czasem z popkultury w ogóle, przy czym daleko im do snobizmu - widać, że ekipa popkulturę kocha. Tyle, że w jej fajnym wydaniu. A parodie - w porównaniu z większością youtubowych parodii - robione są jednak tak jakoś ze smakiem. Tak jakby.
Więc słucham sobie Key of Awesome (best intro evah) i dochodzi potem do takich niezręcznych sytuacji, kiedy będąc w miejscu publicznym i słysząc Biebera krzyczę do znajomych "hej, to nie tak leciało!". Albo odpalam YouTube, a ten gad w wybranych dla mnie umieszcza klipy Biebera i One Direction, a ja inkasuję kolejną serię dziwnych spojrzeń i uniesionych brwi ;)


Stare horrory

Tak, jest coś takiego w starych, tanich horrorach, co poprawia mi humor. Znaczy, wiadomo, nic tak nie podnosi na duchu jak szybujące flaki, ogromne robale i tryskająca posoka ;)

PewDiePie

Ale nie, serio.
Odnoszę wrażenie, że Pewdie podzielił internety na dwa obozy: tych, którzy Felixa uwielbiają i tych, którzy stoją z boku z uniesioną brwią i głowią się, dlaczego ponad piętnaście milionów ludzi na całym świecie chce regularnie oglądać tego rozwrzeszczanego Szweda. Owca już spieszy z wyjaśnieniem, dlaczego lubi rozwrzeszczanego Szweda. Cóż, po pierwsze jest Szwedem, Szwedzi mają +10 do lansu już na starcie ;) A już zupełnie poważnie, bardzo luźne podejście do gier i traktowanie ich jeno jako rozrywki jest mega odświeżające po przebiciu się przez trzy pierdyliony gejmerów, którzy za wszelką cenę starają się wam wmówić, że gry to sztuka wysokich lotów. Pewnie, że gry mogą być sztuką wysokich lotów, mogą mieć świetną fabułę, cudownie wykreowane uniwersum, et cetera, et cetera. Ale jak IMO każdy wytwór popkultury powinny być źródłem rozrywki. Czy wywołają refleksję, czy nie, czy fabuła niesie głębsze przesłanie czy nie, powinny cieszyć. A kiedy w kark dyszy ekspert od wszystkiego, tłumaczący, że tego nie wolno, bo dno, tego nie warto, bo fru, a tego nie wypada bo sru - nawet najfajniejszy twór traci na uroku. Gość, który gra sobie dla czystej frajdy jest po prostu pozytywny, ot cała filozofia. Plus, wydaje mi się szczery w tym, co robi i mnie właśnie ta szczerość kupiła.
Nie oczekujcie dobrego poczucia humoru ani broń Boże merytorycznych treści ;) Ale jeśli macie ochotę kompletnie się odmóżdżyć na głupkowatym filmiku i ekspresowo poprawić sobie humor, Pewdie jest idealny.