10/26/2015

The Walking Dead 6x03 || Thank You

 Nie, nie, nie, nope, nuh-uh. Nie.

!SPOILERY!


Nie, serio, nie. Nie płaczcie, widzicie, wszystko jest okej, Glenn nie umarł, no co wy, wszyyystko jest zupełnie okej. To tylko TWD próbujące podstępem wycisnąć z nas łzy, przejdzie im za trzy tygodnie! SERIO. Za tydzień będzie flashback do Morgana, za dwa tygodnie Rick, Michonne i reszta przekażą wieści Maggie, drama-lama, WTEM! Odcinek szósty, kto się schował pod zwłokami Nicholasa, nabawił kolejnej traumy i wybadassował z kolejnej tragicznej sytuacji? NO BA, ŻE GLENN (⊙‿⊙✿) Nie, ja wiem, TWD, ja widzę co robisz, widzę te wszystkie paralele, że niby klamry narracyjne i domknięcie, że niby wszystko zatoczyło pełny krąg i oto raz jeszcze, Rick otoczony hordą zombie, walkie talkie, good luck, dumbass, JESTEM ŚWIADOMA. Ładnie, nie powiem. Ale come on, TWD, przejrzałam cię na wylot, widzę co knujesz, mnie nie nabierzesz, nope. I może pomyśleliście teraz: ale Owco, Glenn jest przygnieciony tabunem umarlaków, nie ma dokąd uciekać, to krytyczna sytuacja, nie ma wyjścia! Nawet jeśli jego jelita są wciąż na miejscu, szanse na to, że wykaraska się z tej sytuacji bez jednego draśnięcia czy ugryzienia są zerowe. I wiecie co? Realistycznie rozważając: tak. Ale hej, na szczęście jesteśmy w Kirkmanowym zombielandzie, gdzie headshoty są nieprawdopodobne, amunicja i paliwo nieskończone a trajektoria kul pokręcona bardziej, niż loki Andrew Lincolna, so praise the comic book realism! Glenn martwy, dobre, HAHA  (⊙‿⊙✿)

Ale gdybyśmy się mieli bawić w tę głupią gierkę “Glenn zjedzony” ze scenarzystami, moglibyśmy docenić tę ironię losu: Glenn ma zginąć z ręki Nicholasa, jego wrodzona badasseria ratuje go przed tym losem, a absurdalne pokłady dobroci i wiary w ludzi sprawiają, że Nicholasa nawraca. Ale pod koniec dnia, wciąż ginie z jego ręki, o ironio, podczas gdy Nicholas usiłuje uratować życie swojej niedoszłej ofiary. IRONIA, HAHA, TWD, DOBRE. Pośmialiśmy się, podocenialiśmy tę myśl, wracajmy do rzeczywistości i tego, jak finalnie Nicholas ocalił Glenna, osłaniając go własną piersią i jelitami. Ufff, szczęście, że tak fortunnie upadł, przykrywając Glenna swoim ciałem. Ha, wyobrażacie sobie, co by było, gdyby to były jelita Glenna? Pfff, cóż za absurdalny pomysł.

Nie, dobra, nic to, obśmialiśmy tego żenująco transparentnego śledzia, możemy przejść do recapu (◡‿◡✿)

Dobra, to właściwie ilu żółtodziobów z Alexandrii udało się na tę wycieczkę z Rickiem? Bo kochani, to się robi nieco absurdalne, jakoś ciężko mi uwierzyć, że Rick dobrał taką ekipę z pełną premedytacją. Jasne, mógł wziąć jednego gościa, który mu podpadł, just to prove a point, ale cała reszta tej załogi? Come on, Rick nie narażałby powodzenia akcji obecnością osób, które będą ich tylko spowalniać. Co prawda tego dnia miały się odbyć próbne manewry, być może nie tak miał ten skład wyglądać… ale jednak był zaznajomiony z planem, w jakimś konkretnym celu. Wątpię, by ćwiczyli egzekucję tego planu z randomowymi ludźmi. Ech. Absurd. Jakich w TWD pełno. Hah, pamiętacie tę absurdalną scenę, w której próbowali nam wmówić, że Glenn nie żyje? PFFF. Oh, TWD, you big silly goose!

I tak powinno się traktować wewnętrzne rozłamy w naszej grupie: wątpliwości wątpliwościami, ale nie kwestionujemy swoich decyzji na oczach ludzi z zewnątrz. Bo Michonne też nie wydaje się w pełni popierać ostatnich posunięć Ricka, ale hej - Rick wciąż jest jej przyjacielem i członkiem rodziny. Wciąż będzie po jego stronie, kiedy walczy z całym światem - a przynajmniej taki sygnał pośle w ten świat. Pan z kijaszkiem proszony o uwagę - patrz pan i się ucz. Znaczy, ja rozumiem, fajnie być wiernym swoim zasadom, żyć w imię jakiejś szlachetniejszej, większej idei. Rzecz w tym, że pod koniec dnia żadna idea, nieważne jak duża i szlachetna, nie wciągnie do ciebie pomocnej dłoni.

A Heath się obrusza słowami Ricka, ale prawdę mówił? Ano mówił, długo nie trzeba było czekać na dowód. No i czy Heath nie powinien być z tej zgrai najbardziej świadom tego, jak bardzo pozostali się do tej akcji nie nadają? Nie było się przejmować ich dobrobytem nieco wcześniej? Bo teraz, w lesie pełnym zombie, to już trochę poniewczasie. Ale nie powiem, szkoda mi części z tych osób. Szkoda mi dziewczyny ze skręconą kostką, szkoda mi ugryzionego w kark. Głównie dlatego, że z jakiegoś powodu przypominał mi Willa Farrella. Wydawał się taki poczciwy. Ech, oboje byli poczciwi, zasłużyli na lepszy los. I nie chcę narzekać, ale taki Ugryziony W Kark zasługiwał na szybką eutanazję, serio, mogli go dźgnąć kataną, zamiast słuchać jego wrzasków o.ó

I dobra, nie wiem, co i dlaczego robi Daryl, ale niech robi to dalej.

I czyżby Rick miał jednak stracić dłoń? o.ó Początkowo sądziłam, że nadział się na paszczę zombiaka, ale nie, nadział się chyba na ostrze wbite w jego szyję. Ale wciąż: ostrze upaprane w krwi trupa, głęboka rana. Nawet nie tyle, że krew zombie, w końcu teoretycznie żywi tak czy siak mają tego samego bakcyla. Ale sama rana, która widocznie przeszkadza Rickowi: a przecież on nie z tych, co przejmowaliby się draśnięciem. Nie trudno w takich warunkach o zakażenie. Zwłaszcza, że nie wiemy, na jak długo utknął w kamperze. Ech, głupio by było, stracić dłoń przez taką pierdołę. To tak jakby… sama nie wiem… jakby Glenna miały zjeść zombiaki, pfff, nie bądźmy śmieszni.

Scena Michonne i Heatha bardzo fajna i emocjonalna, no i widać, że niechętnie, bo niechętnie, ale Heath gotów jest uczyć się od bardziej doświadczonych. Nie raz to zresztą pokazał, już przy akcji z Glennem i Nicholasem wykazał się taką fajną dozą pokory. I hej, foreshadowing:

Znaczy: Glenn jest pokryty krwią Nicholasa. Ha, TWD, jesteś dobre, ale my jesteśmy lepsi :3

I hej, czyż to nie świetnie, że Glenn przebaczył Nicholasowi w jego ostatnich chwilach, że dał mu to poczucie domknięcia, niejako rozgrzeszył i pozwolił umrzeć z czystym sumieniem? Oh Glenn, bless your little cotton socks. No bezcenny ❤️‍ W ogóle należy się garść kudosów reżyserowi i montażystom za tę scenę śmierci Nicholasa, jest tak pięknie skrojona i zrealizowana. 

Anyway, sezon rozpoczął się z przytupem i podtrzymuje poziom, trzeci epizod był naprawę emocjonalnie wyczerpujący, przepakowany akcją i napięciem, z odpowiednią dozą sentymentów. Zakładam, że za tydzień dadzą nam chwilę na złapanie oddechu i jak trailer zapowiada: poznamy backstory Morgana. Pewnie, nie jestem tym zachwycona, wolałabym kontynuować wątek Glenna, ale hej: TWD lubi te swoje paskudne zagrywki i trzymanie nas w niepewności, nic nowego. Zresztą Lennnie James jest doskonałym aktorem, mam nadzieję, że zobaczymy choć fragment jego komiksowego arcu. No ale jakby nie było, poziomem odcinka się nie martwię. No i myślę, że na ten moment akcja pierwszej połówki nam się całkiem ładnie wyklarowała, możemy już przewidzieć co większe nadciągające katastrofy, możemy się domyślić, kto jeszcze dostanie odcinek w butelce. I moim skromnym zdaniem zapowiada się to fantastycznie.