3/02/2016

The Walking Dead 6x11 || Knots Untie

A fraza-klucz w tym tygodniu to: natrętny foreshadowing.

!SPOILERY!

W tym momencie naprawdę nie przepadam za Abrahamem. Ja rozumiem, że być może początkowo związał się z Rositą, bo desperacko kogoś potrzebował po stracie rodziny. Ba, być może związał się z nią wyłącznie dla seksu - bo jakoś do tej pory nie pokazał, by zbytnio mu na Rosicie zależało albo że ceni jej opinię poza łóżkiem. Ale hej, w końcu duzi już są, ich decyzja, nic w tym złego. Ja rozumiem, że być może zaczął odczuwać tę różnicę wiekową - bo Rosita jest młoda, pełna życia i nadziei i robi swojemu facetowi śmieciowe wisiorki. A Abraham ma już swoje lata, sporo przeżył i tego optymizmu nie podziela. I raczej nie bawią go śmieciowe wisiorki. Rozumiem, że może sądzić, że Rosita nie jest w stanie go zrozumieć (dobra, to jest naciągane, bo to, że nie zobaczyliśmy na ekranie jak Rosita traci bliskich nie oznacza, że bliskich nie straciła - na pewno kogoś straciła, wszyscy kogoś stracili. Ale przejmijmy na potrzeby dyskusji logikę serialu) i rozumiem, że może szukać tego zrozumienia w Sashy. I być może chciałby tę relację pogłębić - być może w końcu jest gotów ruszyć do przodu po śmierci (byłej?) żony. Ale hej, Abrahamie, szalona myśl - być może pogłębianie tej relacji za plecami obecnej partnerki jest świństwem? Być może ta obecna partnerka zasługuje jednak na tę odrobinę szacunku? Po wszystkim, co przeszła, po całym bullshicie, który Abraham jej zaserwował? Bo hej, związki się rozpadają, to normalne, nic przeciwko Abrahamowi na tym froncie. Ale nie trzeba się zaraz zamieniać w kłamliwego, asekuranckiego dupka. I go Sasha! Spław natręta.
A Tom Payne jest taki śliczny, że co tydzień będzie dostawał obligatoryjnego gifa. | źródło: klik
Your world's about to get a whole lot bigger - och, doskonale, bo poszerzanie kręgu znajomych zawsze kończyło się tak dobrze dla naszej grupy o.ó

I was about to tell you about me and Michonne - co powiedzieć? Synu, przespałem się z twoją najlepszą kumpelą/niemalże zastępczą mamą? Tia, Carl da sobie radę bez tej rozmowy :P Bo póki co - to był tylko seks. Nie ma jeszcze o czym pisać do domu. To powiedziawszy - cieszy mnie ta polityka sharing is caring, mind you, o wiele lepsza od tego, co działo się w sezonie trzecim między Rickiem a Carlem. Yay dla komunikacji, już przymknę oko na ten przedziwny kontekst. Also, to takie fajne, ile szacunku i zaufania Rick ma do Carla: chce go zabrać na wycieczkę, bo ufa, że jest wystarczająco zaradny i rozsądny, nie kwestionuje jego decyzji, ufa, że w razie czego Carl będzie w stanie stanąć w obronie Judith/obozu, plus: kiedy Carl mówi o swojej nowej przearanżowanej twarzy nie pociesza go nic nieznaczącymi tekstami. Carl zaakceptował swoją nową sytuację, Rick nie będzie go na siłę ochraniał przed rzeczywistością - Carl jest w stanie sobie z tym poradzić.

I wiecie czego nigdy nie zrozumiem? Dorosłych ludzi posługujących się przedziwnymi eufemizmami. Robienie naleśników, serio, Abrahamie? Konfuzja Glenna piękna.

Dobra, to właściwie jak dochodzi do tych wszystkich wypadków drogowych w tym serialu? Nie, ja wiem, "ojej, wrak!" to bardzo wygodny popychacz akcji, ale na Bora, taki głupi w tym wypadku. Sądząc po śladach hamowania z nagła zniosło ich na pobocze i z jakiegoś powodu samochód przekoziołkował? Why? o.ó Dlaczego samochód jest przewrócony? I dlaczego nagle zjechali na pobocze? Małe zombie goniło piłkę przez ulicę? No nic dziwnego, że wszyscy sądzą, że to zasadzka, taka głupota może być tylko zamierzona. Plus, widziałam, jak ludzie narzekają, że z Jezusem została Maggie, która jest w ciąży, co z tego, że uzbrojona, skoro Jezus pokazał, że odebranie jej broni nie byłoby problemem i... serio? Że niby co, bezpieczniejsze byłoby posłanie jej w możliwą pułapkę? I jasne, Jezus dowiódł, że jest niebezpieczny w bezpośrednim starciu, ale hej, dowiódł też, że nie chce nikomu wyrządzić krzywdy. Miał ku temu doskonałą okazję i z niej nie skorzystał. Więc tak, z dwojga złego lepiej, żeby Maggie została z nim. Pomijając już to, że ciąża nie sprawiła, że Maggie nagle przestała być kompetentna. Maggie wciąż jest badassem. Nie spędzi kolejnych miesięcy ciąży w fotelu bujanym, spędzi je raczej biegając w tę i nazad z karabinem. Także tak. Głupie czepialstwo jest głupie. 

Nie no, szczęście, że bagno zrobiło się dopiero na miejscu, jak wygodnie xD Also: była burza? I nie mogli nam tego pokazać? D: I znowu dostajemy obrzydliwe jednolitą pogodę? D:

I ojej, wartownicy z Hilltop Colony są tacy groźni ze swoimi dzidami. Stanowią realne zagrożenie, zwłaszcza wobec grupki ludzi z karabinami. Serio, powinni je odłożyć, zanim wydłubią komuś oko. 

A Gregory to taki straszny buc. I come on, Rickowie wcale tak nie śmierdzą, mają wodę i mydło i w ogóle. Może nie mają pasty do zębów. Ale mają miętówki. No bez przesady. I perfidne dawanie rozmówcy do zrozumienia, że nie jest wystarczająco ważny, żeby zapamiętać jego imię? Serio? To tak strasznie słabe. I hej, przekazywanie Maggie kontroli nad całym dealem z Hilltop tak bardzo subtelnie foreshaowingowe -.-" Nie zrozumcie mnie źle, jestem całym sercem za szefową Maggie. Po prostu nie jestem za wszystkim, co się wydarzyło nim Maggie została szefową :c 
I pomijając wszystkie konotacje tej sceny - hej, Maggie w końcu dostała porządne sceny! Maggie się rozwija! | źródło: klik
I dobra, na początku byłam przekonana, że Rick przedziurawił gardło Tego Tam paluchami xD Ale nie! Przedziurawił gardło nożem Tego Tam. Znaczy, złapał rękę, w której Ten Tam trzymał nóż. I hej, czyż to nie świetna tradycja na robienie dobrego wrażenia w nowym obozie? Zabij/pobij jednego z tubylców, zalej się jego krwią i pozdrów nowych przyjaciół krótkim acz wymownym: no co? :) 
źródło: klik
Abraham spojrzał w twarz śmierci i wyszedł z tej potyczki z uśmiechem - bo usłyszał wcześniej, jak Ten Taki powiedział, że poczuł ulgę, kiedy sądził, że Abraham go zabije. Poczuł ulgę, bo myślał, że jego cierpienie i strach w końcu ustaną, że zobaczy swoich bliskich. Abraham ulgi nie poczuł, Abraham przekonał się, że nie chce umierać, chce żyć i jest gotów walczyć o swoje życie. To, lub poczuł jednak ulgę i pomyślał sobie: hej, zabije się, to jest myśl! Jedno z tych dwóch. Stawiam na pierwszą opcję, ale z TWD nigdy nie wiadomo. I zerwał mu się wisiorek od Rosity - znów, bardzo subtelnie.

(Negan) killed one of us . . . he beat him to death, right in front of us. Said we needed to understand right off the bat - BA DUM TSSS! :D

Konfrontacje nigdy nie stanowiły dla was problemu? Serio, Rick? Nigdy? Bo ostatnia konfrontacja skończyła się tym, że ci drudzy zjedli nogę Boba. A poprzednia skończyła się wielkim bum, dom w kawałkach. Oczywiście dopiero po tym, jak porwali Glenna, Maggie, Michonne i Daryla, zamordowali Andreę i skrócili Hershela o głowę. Och, moment, nie, ostatnia konfrontacja to były Wilki! Które, no wiecie, wytłukły połowę cywilów z ASZ. O! A pamiętacie konfrontację z Dawn? I jak mózg Beth zachlapał ściany? WOBEC TEGO NIE POWIEDZIAŁABYM, ŻEBY KONFRONTACJE BYŁY BEZPROBLEMOWE. Głupki.

(The trade) is gonna cost us something - ta, jednego Glenna. Albo Daryla. Albo obydwu. Serio stawiam na to, że Negan zabije Daryla, być może w miejsce Glenna - bo Daryl naprawdę się rozwinął przez ostatnie sześć sezonów, ale ostatnimi czasy popadł w stagnację. Jedyny arc, który może mu wpaść to romans z Jezusem i brnięcie przez jakieś emocjonalne bagienko, bo wychował się wśród rasizmu i homofobii. Ale poza tym - ta historia nie ma już niczego do zaoferowania Darylowi i Daryl nie ma nic do zaoferowania temu serialowi. A ja generalnie jestem za tym, żeby odstrzelić bohatera kiedy jest u szczytu popularności, zamiast czekać, aż wszystkim zobojętnieje. No i teoretycznie podpadł już Neganowi kiedy wysadził w powietrze jego minionki. No i to on wyszedł z propozycją dealu: głowa Negana za krowę. To powiedziawszy: wciąż wydaje mi się, że Glenn zginie, bez względu na to, jaki los spotka Daryla. Oj, czuję, że finał to będzie rzeźnia i fanowskie załamanie nerwowe.
źródło: klik
I ta muzyka kiedy wszyscy oglądają zdjęcie Glaggie Juniora? Ta, to nie jest muzyka "i będą żyli jeszcze jeden sezon co najmniej we względnym szczęściu", to muzyka "zmierzają ku zagładzie".