12/10/2016

The Walking Dead 7x07 || Sing Me a Song

Bla bla bla.

!SPOILERY!

W momentach takich, jak z tymi spalonymi materacami zastanawiam się, na ile Negan i jego minionki są dobre w prowadzeniu wojny psychologicznej, a na ile są po prostu dobrzy w radosnym i bezrefleksyjnym skurwysyństwie, które zupełnie przypadkowo odnosi piorunujący efekt. Bo wiecie, Negan wcale nie wydaje się być typem wielkiego myśliciela i stratega. I chyba w tym właśnie jego siła. Nigdy tak do końca nie wiadomo, na ile jego działania są efektem zimnej kalkulacji, a na ile chwilowego porywu serca. Dlatego jest tak niebezpieczny i nieprzewidywalny i dlatego tak szybko zapominamy przy nim o poprzednich villainach. Bo taki Gubernator nawet w największej furii był mega łatwy do rozgryzienia.
źródło: klik
I ta paralela kiedy totalnie zrezygnowana Michonne idzie, a za nią tuptają dwa trupy. O nie, TWD, symbolizm taki niesubtelny, ugh. Ale taaa, nieee, nie wiem co właściwie się w tej scenie dzieje.

Jezus to taki rozsądny facet (oto zdanie, którego nigdy nie spodziewałam się wypowiedzieć). Taki dobry strateg. A Carl to taka mała szuja. Widać, że instynkt samozachowawczy ma po tatusiu. Co właściwie planuje? Dowiozą go na miejsce, jasne, mogą stanąć gdzieś w odosobnionym miejscu i dać ma czas na ucieczkę i znalezienie nowej kryjówki, ale równie dobrze mogą zacząć rozładunek na środku placu, otoczeni minionkami. I co wtedy? Zresztą nawet przy radosnym założeniu, że nie staną w środku tłumu i nie zaczną opróżniać furgonetki od razu po przybyciu - jak Carl, który mind you, totalnie ssie w planowaniu, znajdzie nową kryjówkę w nieznanej lokacji? Carl, ty fujaro.

Oooch, okej, Carl nie chciał być podstępny, Carl chciał zrobić strzelaninę jak w Boondock Saints! ... ... ... Carl, ty fujaro.

A Daryl został oddelegowany do pielenia ogródka. Biedny Daryl. Oh well, lepsze pielenie ogródka niż izolatka. Chyba.

Trochę nie lubię tego, że Carl przyjął pomoc Negana. Wiem, że prawdopodobnie po raz kolejny przymierzają się do pchnięcia Carla na ciemną stronę mocy i wiem, że to ważny arc w jego historii (co nota bene strasznie psuje mi jakąkolwiek frajdę ze śledzenia tego wątku), ale wciąż mi się to nie podoba. Z drugiej strony może i granie według zasad przeciwnej drużyny po tym, jak wtargnęło się na ich boisko nie jest wcale głupią strategią. Tylko żeby pewne nawyki nie weszły w krew.

Lubię Eugeniusza, wiecie, że lubię. Ale za każdym razem kiedy się odzywa, mój mózg się po prostu wyłącza i nic na to nie poradzę. A Spencer i ma rację, i nie. Bo bez wątpienia głupia, nieuzasadniona brawura Ricka zaostrzyła konflikt z Neganem. Bo to on podjął wszystkie decyzje, mniejsza o szopkę z głosowaniem. I skoro już podjął się roli przywódcy, odpowiedzialność za chybione decyzje spada na jego barki. To powiedziawszy: tak naprawdę spotkanie z Neganem było nieuniknione i bez wątpienia to spotkanie zostałoby przypłacone czyimś życiem, bo takie jest MO Negana. Na dłuższą metę wszystko co się stało było nieuniknione, a jedyną konsekwencją działań Ricka było przyśpieszenie procesu, nie wywołanie go. I pod koniec dnia taka jest siła Negana, że zawsze zdoła przekonać innych, że jego działania są tylko skutkiem cudzych decyzji. Więc w sumie możemy się zgodzić, że jasne, pomysł Ricka był poroniony, ale uskuteczniany w dobrej wierze - bo zaczynamy chyba zapominać o tym, że Rick zgodził się w zasadzie na pomordowanie morderców, żeby uchronić swoich ludzi od śmierci głodowej. Ale na ile można go obarczyć skutkami tej decyzji... wiecie, mam wrażenie, że weszlibyśmy tutaj trochę w rozważania z serii: wracali po ciemku do domu, ergo prosili się, żeby ich napadli. Nie, absolutnie nie, ofiara nigdy nie jest winna w takim wypadku i absolutnie nigdy się o nic nie prosi, ciężko obwiniać poszkodowanego o to, że na świecie są źli ludzie. W takim kontekście wydaje się to dość oczywiste. Ale właśnie, cała sytuacja z Neganem sprawia, że wcale nie wydaje się to takie czarno-białe.

Wracając do Spencera - no chłopak ma rację, nawet jeśli nie całkowitą. Bo pomijając jego totalną akceptację całej tej popapranej sytuacji, muszą zbierać fanty dla Negana, choćby tymczasowo, żeby nie narażać się na utratę kolejnych ludzi. I jak kocham Rositę, podąża dokładnie tą samą ścieżką, co Rick. Nie mówię, że powinna korzyć się przed Neganem per se, broń Borze, ale powinna mieć nieco pokory, żeby się nie przekalkulować. Powinna to wiedzieć. I trochę mi to impulsywne działanie zgrzyta z jej dotychczasową kreacją, bo to zawsze ona była tą osobą, która w ciężkich chwilach zachowywała pełną trzeźwość umysłu i właśnie tę odrobinę pokory wobec jakiegokolwiek zagrożenia. Also: pamiętacie jak rozmawialiśmy to tym niezabieraniu na przygody w dziczy jedynych ludzi, którzy potrafią X czy Y? -.-" Rozumiem, że w tej sytuacji Eugeniusz jest niezbędny, ale to na Bora, konwój jakiś przygotujcie, weźcie już tego Spencera i Gabriela. Albo przynajmniej Gabriela, bo jego lojalność jest o wiele pewniejsza, niż Spencera. Co do której braku w gruncie rzeczy jesteśmy pewni :P

Also: patrzcie jak łatwe jest przejrzenie przez Neganowe szopki i jak łatwo momentalnie stracić do niego jakąkolwiek pokrętną sympatię. Wystarczy go postawić obok kobiety. Yup, Negan to mistrz szantażu, wywoływania poczucia winy w swoich ofiarach i oblech tak w ogóle. Scenę rozmowy z Amber oglądało mi się tak. strasznie. niekomfortowo.

- What you're saying doesn't make you a sinner, but it does make you tremendous shit. But just for now :) - ha, Gabriel taki cudny ostatnimi czasy :D Aczkolwiek wiecie, nie to, że uczucia Spencera względem Ricka są nieuzasadnione, chyba nikt nie ma więcej powodów by go nienawidzić, niż Spencer. Więc nie będę udawała, że Gabriel ma tu zupełną rację, jakkolwiek fajnie by tej racji nie ubrał w słowa.

Wiecie, wszyscy zachwycają się tą sceną, w której Neganowi robi się trochę głupio i przeprasza Carla za to, że wykpił jego ranę, ale szczerze? Szczerze ktokolwiek jest w stanie w tej scenie znaleźć jakąś zaletę Negana, coś, co mogłoby świadczyć, że zostało w nim minimum ludzkiej przyzwoitości czy wrażliwości? Bo co, zrobiło mu się głupio po tym, jak połapał się, że doprowadził dzieciaka do łez? Co swoją drogą jest tak masakrycznie wydumanym tekstem, to "łatwo zapomnieć, że wciąż jesteś dzieckiem". Och, naprawdę? Ale nie było problemu z zamordowaniem wszystkich chłopców powyżej dziesiątego roku życia z wioski Amazonek? Bo Carl ma co, piętnaście lat? Tia, jakoś nie przeszkadzała mu świadomość, że to dzieci, kiedy mordował jedenastolatki. Ten odcinek naprawdę pokazuje całe Neganowe skurwysyństwo w pełnej krasie i wrzucanie tu sceny pt. "ej, ale to w sumie jednak człowiek, c'nie" to para w gwizdek. Negana bynajmniej nie ciągnie do Carla, "bo człowieczeństwo". Ciągnie go dlatego, że dostrzega w nim potencjał na dobrego minionka, bo widzi w nim zadatki na tę samą bezwzględność, którą widzi w sobie. Iii ciąg dalszy przedstawienia "Dobry Wujek Negan". A idź pan w chuj.
Jestem za! | źródło: klik
Poprawka, scena, w której Carl śpiewa a Negan macha Lucille jest najbardziej niekomfortowa.

I jejku jej, Dwightowi jest nieswojo i ma nam być przykro? Ojej. NOPE. Bo jakoś Dwightowi jest przykro wyłącznie wtedy, kiedy przypomina mu się o jego własnych traumach. Kiedy funduje traumy innym? Wtedy wszystko jest cacy. Pan też idź w chuj.

A trup, którego Spencer zrzucił na siebie z drzewa nie wstał i nie próbował go zjeść, bo?... Zasłabł od utraty krwi? xD

Może i Rosita wyżyła się niezasłużenie na Eugeniuszu, ale nie to, że nie miała racji. Wiecie, tak długo, jak nie zaprowadzi to Rosity do grobu albo haremu Negana, jestem za produkcją kul. I nie to, że Eugeniusz nie zachował się jak totalny tchórz. Ale też nie to, że nie miał podstaw do strachu. Ogólnie instynkt samozachowawczy to ma o niebo lepszy od Ricka, dlatego wciąż z nami jest. Ogólnie całkiem udana scena i fajne budowanie dalszych relacji między tą dwójką.

Ło matko, ale sceny z Dwightem i jego żoną są tak tandetne i wymuszone. "Nie kcem krzywdzić ludzi, ale muszem. Tylko dziwnym zbiegiem okoliczności uśmiech mi nie schodzi z twarzy, jak akurat krzywdzę. Chyba, że sobie akurat przypomnę, że mnie tak samo skrzywdzili, wtedy jest mi smutno".

Ooo, a więc Michonne robiła zombie-zaporę! Kudos! Ta też do Negana? Michonne, ty fujaro.

Wiecie, gdzieś mam Olivię. ALE ZABIERAJ PAN OD NIEJ ŁAPSKA. Kudos za trzaśnięcie Negana w twarz. A TERAZ ZABIERAJ PAN TE ŁAPSKA.

POPRAWKA. Scena, w której Negan znajduje Judith jest najbardziej niekomfortowa.
źródło: klik
I hej, w sumie dobry odcinek. Chociaż liczyłam na więcej Jezusa.