2/08/2011

Owczym okiem na film #7 Kostnica

Jakiś czas przed świętami Owca chciała sobie zrobić dobrze i obejrzeć parę dobrych horrorów. Na jej półce spoczywała - i spoczywa w dalszym ciągu - kupa nieobejrzanych filmów... więc Owca postanowiła dołożyć jeszcze parę i kupiła pierwszą paczkę z brzegu, z nadzieją, że nie posyła pieniędzy w bagno (znowu).

Na pierwszy ogień poszedł Jekyll+Hyde, który okazał się klapą. Znośną klapą, ale nadal klapą. Druga w kolejce była Kostnica. Pierwsze skojarzenie - Masterton. Już tu Owca zwątpiła, bo za tą konkretną pozycją niezbyt przepada. Jednak pierwszy rzut oka wystarczył by stwierdzić, że z tą Kostnicą niewiele ma to wspólnego. Nie ma się co rozdrabniać, lecim z tematem.

Pomijając brak przecinka przed "że" opis brzmiał całkiem zachęcająco, zwiastun nie pozostawał w tyle. Nie pozostawało wiele miejsca na wątpliwości co do formy filmu i trudno było spodziewać się wyszukanych metod zalezienia widzowi za skórę, ot, proste bu! plus zryw muzyki. No i chodzące trupy. Kto nie lubi chodzących trupów. Podsumowując: Owca spodziewała się dobrego straszydła bez większej głębi. I do pewnego momentu szło właśnie w tym kierunku. I w przeciwieństwie do J+H film nie nudził już w pierwszych minutach. Dodatkowym plusem była znajoma twarz Jonathana (Dan Byrd), którego Owca skojarzyła z ekranizacji kingowego Miasteczka Salem i chociaż na ponad trzygodzinnym seansie porządnie się wynudziła, to postać Marka kojarzyła jej się raczej pozytywnie. Minusem - obecność bachorka, bo te w horrorze toleruję tylko pod warunkiem, że są już martwe. Lub nawiedzone, jedno z tych dwóch. Byleby nie rozjeżdżały klimatu swoją super-wiarygodną grą aktorską i jeszcze wiarygodniejszymi piskami. Jasne, są wyjątki, jak choćby Inni, ale Jamie (Stephanie Patton) zdecydowanie do tych wyjątków nie należy.

Denise Crosby w roli Leslie Doyle
Jak Owca wspomniała, do pewnego momentu idzie całkiem nieźle. Jonathan poznaje legendę o Bobbym Fowlerze, ta okazuje się nie do końca wyssana z palca... a dalej to już cyrk na kółkach, dosłownie. Okej, pomińmy już kwestię zombie zarażających poprzez wymioty, nie takie rzeczy już się widziało. Zresztą nie one pierwsze, nie ostatnie plują niezidentyfikowaną mazią/kwasem/czymkolwiek. Spróbujcie przejść Resident Evil z samym nożem. I mówię tu rzecz jasna o starych Residentach, w których zombiaki poruszały się jak w slow motion a ataki nożem wyglądały jak odganianie muchy. Koniec dygresji. Nawet jeśli odsuniemy na bok efekt, który skłaniał w najlepszym wypadku do parsknięcia śmiechem, nadal pozostaje nam przyczyna całego zamieszania. I szczerze mówiąc od pewnego momentu Owca spodziewała się, że film nie będzie nawet w połowie tym, na co się zapowiadał. Nie spodziewała się jednak, że tak bardzo skręci w klimaty R.L. Stine'a. Tak, tak, tego pana od horrorków dla młodzieży. Normalnie nie byłoby w tym nic złego, bo facet miał bardzo lekkie pióro i swego czasu Owca przerobiła całą Ulicę Strachu. Ale jeśli mówimy o filmie kierowanym do osób, które skończyły te dwanaście lat - cóż, to kiepsko. Summa summarum, gdyby wyciąć co drastyczniejsze sceny można by spokojnie wrzucić Kostnicę między odcinki Gęsiej skórki. Tak, to był całkiem fajny serial (nie umywał się co prawda do Czy boisz się ciemności? ale wszystkiego mieć nie można), ale czy tego oczekuje przeciętny fan grozy? Niespecjalnie. A zakończenie? Epic. Epic fail. Ale to już musicie zobaczyć sami.

Mimo wszystko Owca spędziła całkiem udane półtorej godziny. Nie może powiedzieć, że się wynudziła, nie może powiedzieć, że nie podskoczyła te parę razy podczas zrywu muzyki. I kto wie, może podskoczyła by jeszcze ze dwa razy, gdyby nie słońce, które bezczelnie zaczęło wstawać o piątej nad ranem. Na plus można również zaliczyć początkową scenę z trumną, która ładnie trzymała napięcie. Co prawda większość scen, w których dziecko po woli zbliża się do trumny będzie je utrzymywało, ale cóż. Mniejsza o to, fragment był udany. Jeśli szukacie porządnej grozy i ciężkiego klimatu - szukajcie dalej. Jeśli chcecie tylko lekkiej rozrywki z kilkoma momentami - możecie śmiało łapać się za Kostnicę. W sam raz na zabawny wieczór ze znajomymi ;)

Owcza ocena: 5/10
Mortuary | Scenariusz: Jace Anderson, Adam Gierasch | Reżyseria: Tobe Hooper | 2005